Miałam okazję testować cudowny samochód marki Peugeot 107. Do samochodów podchodzę na zasadzie czy jest ekonomiczny, estetyczny i czy jest mi w nim wygodnie.
Peugeota zabrałam w trasę Warszawa – Gdańsk.
Wyruszyłam wcześnie rano żeby móc nacieszyć się jazdą.
Look zewnętrzny
Peugeot 107 to zdecydowanie samochód miejski. Jego zwarta sylwetka, zaprojektowany z pomysłem pas przedni i równie charakterystyczny tył składają się na obraz, który zdecydowanie może się podobać. W 2008 i 2012 roku samochód przeszedł dwie modernizacje, a ich efekty najłatwiej dostrzec z przodu. Dla mnie samochód ten nosi aparat ortodontyczny i zadziornie się uśmiecha. Peugeot 107 to raczej gadżet niż samochód bez zbytnich luksusów zarówno wewnątrz jak i zewnątrz.
Look wewnętrzny
Model, który testowałam to Urban Move z niebieskimi wykończeniami wnętrza – w sam raz dla młodej i zdecydowanej kobiety. Reszta wykończenia to plastik. Raczej oszczędny design ale bardzo poręczny i prosty.
Ocena warunków i komfortu jazdy
To małe pudełeczko prowadzi się niezwykle dobrze. Idealnie trzyma się zakrętów i dynamicznie porusza się po prostej. Gorzej wypada w starciu z podjazdem i terenami górzystymi. Ale nie możemy zbyt wiele wymagać od jednolitrowego silnika. Ma bardzo dobre przyspieszenie ze świateł ale wyścigi przegrywam już na trójce. Prosta dźwignia zmiany biegów i doskonale wyprofilowana kierownica na pewno poprawiają komfort prowadzenia samochodu. Zawieszenie twarde ale na tyle elastyczne, że nie wysiadłam w Gdańsku połamana. Dobra widoczność zarówno z przodu jak i z tyłu dawała mi duże wyczucie samochodu. Bagażnik mały. Prawie nie mam miejsca na pasażera – dla mnie to plus.
To co mnie zawiodło
Brak mocy ale byłam na to przygotowana.
To co mnie zachwyciło
Niezwykła zwinność samochodu. Cichy silnik. Prosta nawigacja kokpitu. Czytelność. Niskie spalanie – 5 litrów na 100 km.
Awaryjność
Zbyt krótko jeździłam Peugeotem aby się na ten temat wypowiadać niemniej jednak wiem, że warto zwrócić uwagę na maglownicę i tarcze hamulcowe.
Hit czy Kit
Dla mnie hit – chociaż z małej litery.
Anna Mróz na zlecenie Beauty Mission